top of page
Szukaj

Antonio Conte - głowa, serce, nogi. W książce głowy trochę jednak zabrakło

  • Grzegorz Ignatowski
  • 25 sty 2015
  • 2 minut(y) czytania

Antonio Conte zapewne mógłby opowiedzieć bardzo dużo ciekawych historii związanych z Juventusem Turyn czy reprezentacją Włoch. Mógłby, gdyby tylko chciał, bo w książce "Głowa, serce, nogi", którą współtworzył z Antonio Di Rosą, powiedział niewiele.


Owszem, jest kilka atrakcyjnych kąsków, ale dotyczą one głównie wczesnej młodości piłkarza. Conte zwyczajnie chowa głowę w piasek, kiedy należy skupić się nad tematem ustawiania meczów i nie wyjaśnia szczegółów dotyczących procesu. To można jeszcze zrozumieć, bo powszechnie wiadomo, że w tego typu biografiach wszyscy wolą pominąć niemiłe chwile, ale obecny trener reprezentacji Włoch niewiele mówi też o wielkim Juventusie z lat 90-tych. Na czym więc skupił się Conte? Zwyczajnie przemaszerował przez swoją karierę, opisując pojedyncze kroki w postaci wybranych meczów i ważnych wydarzeń życiowych, typu zmiana klubu, czy znalezienie miłości.


Rozmycie najważniejszych momentów z kariery sprawia, że najatrakcyjniejszą częścią książki są czasy młodości Contego. Na pierwszy plan wysuwają się opowieści o tym jak w jak trudnej sytuacji wychowywał się bohater, lub też młodzieńcze żarty, które kandydaci na piłkarzy robili sobie na wzajem. − Któregoś razu wchodzimy do środka i zastajemy śpiącego Piero Conte. Leży na wznak, ułożony w przedziwny sposób - ręce ma skrzyżowane na piersiach i wygląda dosłownie jakby umarł. Widząc to, jeden z nas wychodzi z pokoju i po chwili przynosi cztery świece. Zapala je i ustawia dookoła "nieboszczyka". W międzyczasie zwołujemy resztę drużyny i wszyscy razem zaczynamy odmawiać różaniec. "Zdrowaś Mario, łaskiś pełna... Ojcze nasz... Wieczny odpoczynek...". Nagle Piero się budzi, rozgląda i przestraszony krzyczy: "Co wy u diabła robicie?!". I zaczyna nas gonić po korytarzach.


Mimo wszystko książka coś w sobie ma. Czyta się ją bardzo szybko, choć styl pisania pozostawia dużo do życzenia. Być może wynika to z faktu, że autor pisze w czasie teraźniejszym, co sprawia, że wszystko nabiera dużej dynamiki. Jest też w niej polski akcent. Conte wspomina spotkanie ze Zbigniewem Bońkiem, który wcielił się w rolę... kelnera. − Mieszkam ze swoim bratem Gianlucą, który trenuje razem z nami i od czasu do czasu dostaje szansę gry w pierwszej drużynie. W pewnym momencie słyszę pukanie do drzwi. "Ja otworzę, to moje zamówienie" mówię do brata. Otwieram i widzę kelnera, zza którego wyłania się Boniek ze słodyczami i rumiankiem. "Dla ciebie, Conte. Za to, że tyle biegasz". Stawia tacę na stoliku i uśmiechnięty wychodzi.


"Głowa, serce, nogi" czyli biografia Antonio Conte nie przekonuje, że była pisana z głową, nie pokazuje tego co piłkarz mógł dokonać swoimi nogami i nie wleje w serca czytelników spodziewanej inspiracji. Można znaleźć w niej jednak coś, co zagnieździ się w pamięci na dłużej.

 
 
 

Autor bloga: Grzegorz Ignatowski

© 2023 by Biz Trends. Proudly created with Wix.com

bottom of page