William Gallas w Polsce? A łyżka na to: Niemożliwe!
- Grzegorz Ignatowski
- 6 paź 2013
- 2 minut(y) czytania
To byłby dopiero hit! William Gallas w Lechu Poznań. Takiego piłkarza w Polsce jeszcze nie było. Nawet Danijel Ljuboja pod względem reputacji nie dorasta do pięt francuskiemu obrońcy. Tak, to zdecydowanie byłby hicior wszech czasów.

Gallas jest obecnie wolnym zawodnikiem i jego menedżer, Pierre Frelot, stara się znaleźć mu nowe miejsce pracy. Widocznie musiał być zdesperowany, bo wysłał też propozycję do Lecha Poznań. W stolicy Wielkopolski nie podjęto tematu ze względu na zbyt wysokie oczekiwania finansowe, co było oczywiście do przewidzenia. Jednak trzeba pamiętać, że to nie jakiś pseudograjek z Rumunii czy Niemiec, tylko William Gallas. Ten William Gallas − 84-krotny reprezentant Francji. Takiego zawodnika można brać w ciemno, bo daje on gwarancję przynajmniej na korzyści marketingowe. Tymczasem Lech głosem Mariusza Rumaka odpowiada tak: − Pierwsze słyszę o tej sprawie, poza tym nie wydaje mi się, by ten piłkarz był nam potrzebny. Nie ma natomiast wątpliwości, że jego ewentualny transfer wzbudziłby duże zainteresowanie (Sportowe Fakty).
I teraz Mariusz Rumak dał kibicom twardy orzech do zgryzienia. Skoro Gallas jest niepotrzebny to trener poznaniaków musi mieć kogoś lepszego! Każdy fan z osobna i wszyscy kibice razem podczas przeróżnych zgromadzeń, spotkań przy ognisku, zabaw w dyskotece i w trakcie kółek matematycznych będą się zastanawiać który z obrońców Lecha jest tak dobry, że trener uważa za niepotrzebnego byłego piłkarza Arsenalu, Tottenhamu i Chelsea. Można było powiedzieć wprost − chodzi o kasę, wtedy ta wypowiedź miałaby jakiś sens. A tak? Zagadka nabiera bardzo poważnych rozmiarów. Potrzeba chwili zmusi Sherlocka Holmesa do zmartwychwstania, żeby wykrył czy od Gallasa jest lepszy Manuel Arboleda czy Hubert Wołąkiewicz. A może tym rodzynkiem jest Barry Douglas, o którym pisaliśmy kilka dni temu. No cóż, chyba to zadanie przerośnie nawet najsłynniejszego detektywa na świecie.
W czym problem? Otóż kiedy pojawia się taka propozycja władze klubu powinny zrobić wszystko, żeby z niej skorzystać a polskie prawo powinno w tym pomagać (tu ukłon w stronę PZPN-u). Zapewne znalazłby się jakiś kontrahent, który wyłożyłby trochę grosza w zamian za identyfikowanie marki z wicemistrzem świata z 2006 roku. No bo w końcu mowa o wicemistrzu świata 2006 roku i to nie o jakimś rezerwowym, który powąchał murawę przez pięć minut, tylko o jednym z najlepszych obrońców ubiegłej dekady. A choć w Polsce grali już dwaj królowie strzelców mistrzostw świata, reprezentanci Brazylii, czy wicemistrz Europy, to tak utytułowanego piłkarza ekstraklasa nie widziała.
William Gallas w Polsce? Przypomina się pewna reklama, w której padły słowa "A łyżka na to: niemożliwe". I rzeczywiście takie ruchy transferowe są niemożliwe, bo w Polsce wciąż panuje prowincjonalizm i minimalizm. Ci, którzy odnoszą sukcesy widzą, że aby wynieść z czegoś korzyści najpierw trzeba poważnie zainwestować, nawet jeśli nie ma pieniędzy na inwestycję, bo przecież obrotny biznesmen zawsze je znajdzie. A Rumak? Dla niego zawsze najważniejszy będzie mecz z Bełchatowem.