top of page
Szukaj

Wild(e) znaczy dziki, czyli historia Wilde Donalda Guerriera

  • Grzegorz Ignatowski
  • 25 wrz 2013
  • 4 minut(y) czytania

Myślisz Haiti – mówisz magia voodoo. To właśnie z tego kraju na świat wyszła religia, która stałą się popularna na Karaibach i w południowo-wschodnich stanach USA. Polakom jednak ten kraj kojarzy się inaczej. Już w 1974 roku ten kraj zapisał się w historii naszego futbolu, będąc jedną z ofiar wspaniałej drużyny Kazimierza Górskiego na mistrzostwach świata. Teraz kraj ze stolicą w Port-au-Prince zyskał sławę nad Wisłą ze względu na obrońcę Wisły Kraków – Wilde Donalda Guerriera. A więc w Polsce myślisz Haiti – mówisz „Futbol!”



Jak to się w ogóle stało, że Wisła Kraków zainteresowała się piłkarzem z tak odległego kraju. Mało prawdopodobne, aby skauci „Białej Gwiazdy” przemierzali ocean by wędrować od stadionu do stadionu na niewielkiej wyspie położonej na południe od Florydy. Możliwe, że jakiś szaman wbił igłę w lalkę ubraną w koszulkę Wisły Kraków i klub był skazany na pozyskanie Haitańczyka. Bardziej prawdopodobną wersją jest to, że jakiś menadżer przywiózł do Krakowa parę płyt dvd, które zainteresowały skautów 12-krotnego mistrza Polski. Zresztą, może nawet nikt tych płyt nie oglądał, bo przecież nieco wcześniej Haiti grało mecz towarzyski z Hiszpanią, po którym nazwisko Guerriera stało się sławne na całym świecie. Gol strzelony ekipie mistrzów świata okazał się przepustką do świata wielkiej piłki, ale czy Wilde-Donald na tą przepustkę zasłużył?


Ten chudy i niewysoki defensor został wypatrzony na towarzyskich turniejach, jakie są rozgrywane bardzo często w Haiti. Celowo nie użyliśmy zwrotu „na boiskach” czy „na stadionach”, bowiem owe turnieje są rozgrywane w miejscach, gdzie jest wystarczająco dużo przestrzeni, a nawierzchnia pozwala odsunąć na bok myśli o ciężkiej kontuzji. Ustawia się tam jakieś prowizoryczne bramki, rysuje się jakieś linie i tak powstaje pole do gry w piłkę nożną. Potencjał w tym piłkarzu dostrzegli szkoleniowcy klubu Violette Athletic Club Port-au—Prince, sześciokrotnego mistrza Haiti i triumfatora Pucharu Karaibów w 1984 roku. Donald trafił jednak na trudny okres dla ekipy Violette. Jego zespół nie tylko nie liczył się w walce o trofea, ale w 2010 roku spadł z haitańskiej ekstraklasy. Nasz bohater dał się jednak zapamiętać ze względu na niezwykłą umiejętność – potrafił strzelać bramkę zapierające dech w piersiach. Może dlatego nie czekał zbyt długo na ciekawsze oferty. Najbardziej konkretną złożyła America des Cayes i właśnie koszulkę tego klubu zakładał w kolejnym sezonie Guerrier.


A te niezwykłe bramki? Sam zawodnik opowiedział o nich w rozmowie z portalem dziennikpolski24.pl. Guerrier sięgnął pamięcią wstecz i oto co w niej wygrzebał: – Dwa mecze, a mówiąc dokładniej - bramki, które w nich strzelałem. Pierwszy z nich został nawet nazwany przez dziennikarzy golem, jakiego nikt tam nie strzelił. To było jeszcze w barwach poprzedniego klubu - Violette FC. Po dośrodkowaniu z prawej strony przyjąłem piłkę na pierś, podbiłem kolanem nad obrońcą i, nie dając jej upaść na ziemię, strzeliłem w przeciwległe okienko. Mówiąc trochę żartobliwie, stałem się natychmiast gwiazdą mediów i musiałem nawet trochę wyciszać atmosferę. Tym bardziej, że pięć dni później mieliśmy kolejne ważne spotkanie. I co ciekawe - znów doszło w nim do sytuacji, która wzbudziła wiele zainteresowania. Paradoksalnie, wszystko zaczęło się od złego przyjęcia piłki, która odskoczyła mi od nogi. Postanowiłem natychmiast naprawić błąd, wystartowałem do niej, zrobiłem ruletkę a la Zidane, mijając dwóch przeciwników, balansem ciała zmyliłem bramkarza i trafiłem do siatki. Byłem uważany za najszybszego zawodnika w lidze i to mi pewnie pomogło.


Kiedy Guerrier przechodził do des Cayes, cieszył się już mianem reprezentanta kraju. Jego debiut przypadł na mecz z Gujaną w Pucharze Karaibów. Później był podporą reprezentacji do lat 23, która bezskutecznie walczyła o awans do igrzysk olimpijskich. Miejsce w pierwszym składzie reprezentacji wywalczył dopiero po dwóch latach, ale można powiedzieć, że zdążył na czas, bo zagrał w przytoczonym wcześniej meczu z Hiszpanią.


Saga transferu Guerriera do Wisły Kraków przypominała swoją długością rolkę papieru toaletowego. Na pierwszy rzut oka niewielka, ale kiedy się już rozwinęła to nie było widać jej końca. Niewiele brakowało aby Haitańczyk zamiast w Krakowie wylądował w DC United, gdzie też miał być sprawdzany. Haitańskie media rozpuściły nawet plotkę, że piłkarzem interesuje się FC Barcelona, ale równie dobrze można uwierzyć w fakt, że następcą Roberta Lewandowskiego w Borussii Dortmund będzie Daniel Sikorski. Transakcja się przedłużała ze względu na udział reprezentacji Haiti w turnieju Gold Cup i kiedy wydawało się, że nic z tego nie będzie, gruchnęła wiadomość o jej finalizacji. Wszystko ciągnęło się ponad miesiąc, z czego cały tydzień zabrały różnego rodzaju badania. Guerrier podpisał i...


...w pierwszym meczu nowy bohater Wisły Kraków trafił do siatki. Wszedł na boisko w meczu z Piastem Gliwice w 80. minucie i już 180 sekund później strzałem lewą nogą pokonał Dariusza Trelę. − Miałem w sobie tyle adrenaliny, że jeszcze po meczu mógłbym biegać. Mam nadzieje, że w kolejnych meczach będę to wszystko kontynuował. − mówił na gorąco lewy obrońca w rozmowie z Gazetą Krakowską. − Tego pierwszego gola chciałbym zadedykować kibicom Wisły, którzy ciepło mnie przyjęli i tak dobrze nas dopingowali. − dodał po chwili. Uprzedzamy, że nie mamy informacji czy ktoś w Haiti wbijał igiełki w kukłę z podobizną Darka.


W kolejnym meczu Donald zaznał smaku derbów Krakowa, choć wszedł tylko na ostatnie 13 minut. Z Lechią Gdańsk zagrał już od początku do końca i trzeba przyznać, że zagrał conajmniej poprawnie. Haitańczyk był skuteczny w defensywie i choć zdarzył mu się jeden moment dekoncentracji to nie może on rzutować na ocenę za występ. Gorzej radził sobie w ofensywie czy z wyprowadzaniem piłki na połowę przeciwnika. Na pewno jest to jednak miła odmiana po eksperymentach z zaciągiem holenderskim czy Janem Fredriksenem.


Czego możemy się spodziewać po Haitańczyku? Jeśli skupi się wyłącznie na grze i nie będzie miał momentów dekoncentracji, to będzie to wyróżniającym się lewy obrońca w lidze polskiej. Jednak nie łatwo się skupić, kiedy bliscy są za oceanem. Szczególnie, kiedy ma się dziewczynę, która jest jak... Shakira. − Moja dziewczyna gra z kolei w siatkówkę i jest bardzo dobra w tej dyscyplinie. Była nawet w reprezentacji drużyny mojego miasta. A oprócz tego tańczy i daje lekcje. Jest jak Shakira na Haiti (Rozmowa ze Sport.pl). Na pewno nie będzie to nowy Cristiano Ronaldo, który jest idolem Haitańczyka czy kolejny Gareth Bale, do którego porównano go kiedyś w ojczyźnie, ale na warunki polskiej ekstraklasy powinien wystarczyć. A kto wie, może jeśli będzie się rozwijał to jego kariera nabierze rozpędu jak w przypadku Marcelo Guedesa. I tego właśnie życzymy sympatycznemu Haitańczykowi - aby rozwijał się jak najlepiej i jak najszybciej, z korzyścią dla Wisły Kraków i dla całej ligi polskiej.

 
 
 

Autor bloga: Grzegorz Ignatowski

© 2023 by Biz Trends. Proudly created with Wix.com

bottom of page