Dawid Janczyk: Wiem, co robię
- Grzegorz Ignatowski
- 8 mar 2011
- 3 minut(y) czytania
Dawid Janczyk powrócił do polskiej Ekstraklasy po trzech i pół roku nieobecności i już pojawił się na boisku w meczu z Widzewem Łódź. Były zawodnik warszawskiej Legii przyznał, że wrócił po to, żeby odbudować formę i zagrać na Euro 2012.

Fot. korona-kielce.pl
Co zadecydowało o Pańskim powrocie do ligi polskiej i o wyborze Korony Kielce jako nowego miejsca pracy?
Przede wszystkim to, że zbliżają się mistrzostwa Europy. Potrzebowałem możliwości odbudowania się i myślę, że w Koronie Kielce będzie to możliwe. Szukałem klubu i zostałem tu przyjęty bardzo miło. Rozmawiałem z prezesem oraz trenerem i usłyszałem, że pomogą mi odbudować formę. Obaj znają mnie z wcześniejszych występów w lidze polskiej i jeśli będę grał równie dobrze jak wówczas, to na pewno będę miał miejsce w składzie, a to jest dla mnie bardzo ważne.
Była także możliwość gry w Legii Warszawa, co stanęło na przeszkodzie w podpisaniu kontraktu?
Zadecydowało złe podejście pewnych ludzi w Legii do całej sytuacji. Nie dogadałem się z niektórymi działaczami i dlatego ten temat zawisł jeszcze w zeszłym roku.
Nie jest to krok w tył w Pana karierze? W końcu liga belgijska czy rosyjska cieszą się lepszą reputacją niż polska Ekstraklasa…
Może rzeczywiście cieszą się lepszą reputacją, ale ja wiem, co robię i nie uważam, że to jest krok w tył. W Koronie odbuduję się mentalnie i fizycznie i zacznę znowu grać na wysokim poziomie, a to powinno przynieść skutek w postaci występu na Euro 2012.
Dlaczego nie udało się podbić Belgii i Rosji?
W Rosji była ogromna konkurencja, byli Vagner Love i Jo. Vagner Love wciąż tam gra, a Jo za ogromne pieniądze przeniósł się do Manchesteru City. W Lokeren szło mi dobrze, aż zmienił się trener i odstawił mnie od składu, więc nie pozostało nic innego, jak uciekać stamtąd.
Pana zdaniem młodzi zawodnicy powinni wyjeżdżać w tak młodym wieku, czy może lepszym wyjściem jest rozwiązanie, jakie zastosował Paweł Brożek?
Na swoim przykładzie mogę powiedzieć, że zyskałem bardzo dużo pod względem piłkarskim, nauczyłem się wiele również pod względem kulturowym i myślę, że to jest dobre dla młodego piłkarza. Uważam, że powinni wyjeżdżać jak najwcześniej, bo na pewno za granicą nauczą się więcej.
Czy Pana zdaniem poziom ligi polskiej się podniósł, czy obniżył przez ostatnie trzy i pół roku?
Niewiele mogę powiedzieć, zagrałem około 15 minut i na tę chwilę wydaje mi się, że poziom się nie zmienił. Więcej będę mógł powiedzieć dopiero po kilku rozegranych meczach.
Debiut za Panem, jest Pan zadowolony ze swojego występu z Widzewem Łódź?
Zrobiłem tyle, ile mogłem zrobić. Przy stanie 1:3 ciężko jest odmienić losy spotkania. Przegrywaliśmy, więc trochę się odsłoniliśmy, gra była niepoukładana i trudno było w takiej sytuacji zrobić coś więcej.
Za czasów gry w Legii wyróżniał się Pan szybkością i przebojowością, czego nauczył się Pan w Moskwie, Antwerpii i Lokeren?
Nabrałem więcej doświadczenia i pewności siebie. Na pewno te atuty, które miałem, się nie zmieniły, a nawet poprawiły. Jestem też mocniejszy psychicznie, do pewnych rzeczy podchodzę na większym luzie niż wcześniej.
Podobnymi atutami może pochwalić się Andrzej Niedzielan. Z jednej strony wydaje się, że dwóch napastników o podobnych predyspozycjach może sobie wzajemnie przeszkadzać na boisku, z drugiej obok popularnego „Wtorka” eksplodował talent Artura Sobiecha. Może też na nowo eksploduje talent Dawida Janczyka?
Mam nadzieje, że tak się stanie. Stylem gry rzeczywiście jesteśmy podobni, ale od Andrzeja można się bardzo wiele nauczyć. To bardzo inteligentny piłkarz, wie, jak się zachować w polu karnym, nie jest wielkim egoistą, wie, kiedy trzeba podać, a kiedy strzelić. Myślę że dzięki temu nasza współpraca będzie się dobrze układać.
A więc możemy w Panu upatrywać następcę Niedzielana czy raczej jego partnera?
Andrzej jest wielkim filarem Korony i na pewno widzę siebie jako jego partnera, chociaż na pewno będzie duża rywalizacja o miejsce w wyjściowym składzie.