top of page
Szukaj

Młodzieżówka - niechciane dziecko PZPN-u

  • Grzegorz Ignatowski
  • 17 gru 2010
  • 7 minut(y) czytania

Młodzieżowa reprezentacja Polski osiągała w przeszłości wiele sukcesów. Największym było jednak promowanie piłkarzy, dzięki którym pierwsza reprezentacja zapisywała najpiękniejsze karty w swojej historii. Dziś młodzieżówka jest traktowana niczym piąte koło u wozu i jest wykorzystywana do najróżniejszych celów, a szkolenie młodych zawodników zeszło na dalszy plan.


Fot. pzpn.pl


Pierwsza reprezentacja jest wizytówką PZPN-u, lecz żeby zagwarantować jej wysoki poziom trzeba, najpierw wyszkolić piłkarzy i przygotować ich do walki z najlepszymi. Właśnie w tej kwestii niezwykle ważną rolę odgrywały drużyny młodzieżowe, w których młodzi i uzdolnieni adepci futbolu grali razem z najlepszymi rówieśnikami z kraju i przeciwko równie utalentowanym zawodnikom z zagranicy, pod okiem uznanych trenerów. Jednak od jakiegoś czasu nasza młodzieżówka zmierza w zupełnie innym kierunku.


W latach 90., gdy nastąpiły przemiany w polskiej piłce, wszyscy zapomnieli o piłce młodzieżowej – mówi wielokrotny reprezentant Polski, Stefan Majewski. – Mówiło się tylko o pierwszej drużynie, o zespołach młodzieżowych w mniejszym stopniu i teraz zbieramy tego żniwo. Możemy dojść do poziomu piłki europejskiej, lecz najpierw musimy zacząć szkolić młodzież.


Do kadry często powoływani są zawodnicy silni fizycznie, którzy niekoniecznie są zaawansowani technicznie, żeby jak najszybciej osiągnąć wynik. Nic więc dziwnego, że uznani szkoleniowcy nie są zainteresowani opieką nad juniorami występującymi z białym orzełkiem na piersi, bo przecież są z góry skazani na przegraną. Jeśli zakwalifikują się do finałów młodzieżowych mistrzostw Europy czy świata, to są do niczego, jeśli natomiast osiągną sukces, a żaden z piłkarzy nie będzie w przyszłości etatowym reprezentantem kraju, to też są do niczego. Zresztą rola fachowca, którego zadaniem jest wyselekcjonowanie najzdolniejszej młodzieży, jest szalenie trudna, bo polskie kluby nie inwestują młodzież i po prostu nie ma w czym wybierać. Dziś nasza piłka kopana w młodzieżowym wydaniu stoi na skraju przepaści, co widać już nawet u seniorów. Reprezentacja Polski musi szukać wzmocnień w postaci obcokrajowców, jak Perquis, Koscielny, czy Acquafresca, bo sami nie potrafimy sobie wyszkolić godnych następców Grzegorza Laty czy Władysława Żmudy.


To nie jest wina związku, że praca w klubach przede wszystkim odbija się na pracy z młodzieżą. My w reprezentacji dostajemy zawodników na kilka dni. Cała praca odbywa się w klubach, skąd wybieramy zawodników. Musimy zapytać, jak wygląda nasza praca z młodzieżą właśnie w nich. Spójrzmy na kluby I i II ligi, ile mają boisk, ile mają drużyn i tak dalej. Jeżeli to prześledzimy, to nie ma się co dziwić. My nie możemy być na innym miejscu niż obecnie jesteśmy. Nasza młodzież trenuje w fatalnych warunkach i to potem się odbija. Ale proszę jechać gdziekolwiek: do Szwajcarii, do Niemiec, do Anglii, do Hiszpanii, jakie tam są warunki do pracy dla dzieci i młodzieży. I to jest punkt wyjściowy do tego, żeby powiedzieć, co my z młodzieżą możemy zrobić – dodaje Majewski.


Za granicą wygląda to zupełnie inaczej. W Holandii czy Hiszpanii jest profesjonalny system szkolenia, w którym większy nacisk kładzie się na technikę i psychikę. W tych krajach wszystkie drużyny młodzieżowe grają takim samym systemem jak pierwsza reprezentacja, to samo robią także kluby. Nie ma więc potrzeby eksperymentowania, tak jak u nas z Krzynówkiem czy Kosowskim na boku obrony, bo tam na każdej pozycji jest kilku piłkarzy, którzy przeszli pełny etap szkolenia od trampkarza aż po seniora pod kątem gry na danej pozycji. Tacy piłkarze, jak Xavi, Huntelaar czy Ribery zaczynali właśnie w młodzieżówkach, a dziś pełnią kluczowe role w swoich zespołach, będąc najlepszymi specjalistami w grze na swoich pozycjach na świecie. A u nas? Najlepszy zawodnik w naszej kadrze, Jakub Błaszczykowski, musiał radzić sobie z przeskokiem z IV ligi do Ekstraklasy i szybkim debiutem w reprezentacji Polski, zaliczając po drodze jedynie kilka występów w drużynach młodzieżowych. Nie inaczej było z innym czołowym piłkarzem obecnej drużyny narodowej, Ireneuszem Jeleniem. Gdyby ci zawodnicy w młodym wieku mogli przejść etapy szkolenia w młodzieżówce, tak jak dzieje się to za granicą, to może zaszliby jeszcze dalej niż dziś.


W innych krajach poczyniono ogromne postępy w pracy z młodzieżą, a my stoimy w miejscu – mówi znany z pracy z młodzieżą Michał Globisz. – Uważam jednak, że jeżeli zaczniemy dobrze pracować z młodzieżą od podstaw i będziemy to robić we wszystkich klubach, pracując na dobrych boiskach, z dobrymi fachowcami, którzy będą pracować za godziwe wynagrodzenie. Polska młodzież jest zdolna, tylko jest nieodpowiednio szkolona.


Presja wyniku i brak profesjonalnego systemu szkolenia w drużynach młodzieżowych doprowadziła do katastrofalnej sytuacji. Dziś regularnie przegrywamy z Rumunami, dostajemy lanie 0:4 od Holendrów, jesteśmy słabsi nawet od amatorów z Luksemburga! Nie dziwi więc podejście niektórych piłkarzy, którzy dochodzą do wniosku, że na kadrę U-21 po prostu nie warto przyjeżdżać.


Porażki z takimi rywalami to wstyd niezależnie od tego, kto grał w tej drużynie, czy byli to zawodnicy pierwszo-, drugo- czy trzecioligowi – mówi mistrz Europy do lat 16 z 1993 roku, Jacek Magiera. – To jest coś upokarzającego, że taki kraj, jak Polska, który ma 40 milionów mieszkańców, nie ma wyselekcjonowanych zawodników, którzy wygrywaliby takie mecze.


A jak to wygląda w młodszych rocznikach? Drużyna do lat 19 dostaje baty od Mołdawii i Azerbejdżanu, 18-latkowie w minionym sezonie trzykrotnie ulegli Białorusinom, wygrywając tylko jeden z 11 rozegranych meczów. Nadzieja tkwi w kadrze U-16 i 15, lecz za dwa lata obecni reprezentanci, żeby otrzymać powołania, będą musieli wyglądać niczym gladiatorzy i będzie to wyglądało jeszcze gorzej. Czy to jest już dno? Wydaje się, że tak, ale jeśli nie zmieni się podejście PZPN-u i system szkolenia, to będziemy grzęźli w tym bagnie coraz bardziej i w efekcie będziemy się cieszyć, że Luksemburg pokonał nas zaledwie jedną bramką.


Może za bardzo zwracamy tu uwagę na przygotowanie fizyczne. To się też bierze z tego, że kiedyś za czasów Lubańskiego, za czasów Laty, za czasów Bońka było tak, że trenerzy mogli poświęcić swoim zawodnikom więcej czasu, bo normalnie byli zatrudnieni na etatach w różnego rodzaju firmach czy hutach. Zawodnik był uczony od podstaw przez trenera. Natomiast teraz wielu selekcjonerów nie ma po prostu czasu na to, bo oprócz tego, że są trenerami, muszą jeszcze pracować jako taksówkarze czy jako malarze. A większości klubów niższych lig nie stać na to, by na cały etat zatrudnić trenera – uważa drugi trener warszawskiej Legii.


Coraz częściej można dojść do wniosku, że najlepsi piłkarze niekoniecznie trafiają do drużyn młodzieżowych. Niekoniecznie umiejętności, a raczej znajomości, mogą mieć wpływ na powołania, a nacisk wywierają ojcowie, wujkowie, dalecy krewni czy dobrzy znajomi, którzy mają odpowiednie kontakty. Nie można też zapomnieć o wszędobylskich menedżerach, którzy czerpią zyski z tego, że ich piłkarze mogą poszczycić się statutem reprezentanta Polski. Poszkodowani bywają ci, którzy za granicę już wyjechali, bo wtedy żaden polski menedżer już na takim grajku nie zarobi. Efekt jest taki, że kadra młodzieżowa jest pełna meteorów, którzy czasem nawet nie mają czasu i możliwości na pokazanie pełni swojego talentu. A co z tymi, którzy grają regularnie? Są maksymalnie eksploatowani, grają wszędzie i przy każdej okazji, objeżdżają całą Europę, żeby znaleźć zatrudnienie za duże pieniądze, potem dochodzą do etapu, w którym z miejsca mają zostać zbawicielami „Biało-czerwonych”, lecz okazuje się, że jeszcze nie są na to gotowi. Od razu pada wyrok, piłkarz jest za słaby, nie nadaje się, nic z niego nie będzie i nikt się nim nie interesuje.


– U nas młodzi zawodnicy tak na dobrą sprawę giną. Ja na przykład jestem z takiej generacji, która zdobyła tytuł mistrza Europy, a potem ją tak pozostawiono. Wszyscy zawodnicy porozjeżdżali się po świecie czy kraju i w ogóle nie byli oni monitorowani, nie byli pilnowani, nie zrobili większej kariery. Za moich czasów, kiedy właśnie grałem w piłkę, przyjechałem jako mistrz Europy do swojego miasta i każdy chciał, żebym u niego grał w drużynie – trener rezerw, nauczyciel wychowania fizycznego w szkole i brakowało wtedy czasu na trening. Wtedy się grało i to wydaje mi się był ten powód.


Reprezentacja młodzieżowa w Polsce od wielu lat jest dręczona przez przewlekłą chorobę. Brak odpowiedniej uwagi spowodował, że zamiast kadry, mamy folwark menedżerski. Oczywiście podstawy problemu leżą znacznie głębiej, bo polski piłkarz przegrywa z hiszpańskim czy niemieckim już na starcie swojej kariery z powodu braku odpowiedniej opieki w klubach. Eksperci zgodnie uważają, że zmiany są niezbędne. Stefan Majewski sądzi, że młodzi piłkarze powinni dostawać więcej szans gry w swoich klubach: – Każdy nasz zespół młodzieżowy musi grać. Największą pracę wykonują zawodnicy i trenerzy klubowi. Jeżeli policzymy liczbę dni, jaką piłkarze przebywają na zgrupowaniach, jest ona bardzo mała. Kadra daje im możliwość pokazania bardziej rozwiniętych umiejętności. Natomiast całą pracę wykonują trenerzy klubowi. Jeżeli zawodnicy, których na przykład ja wybieram, będą podstawowymi w swoich jedenastkach klubowych, gwarantuję im, że będą się rozwijać. Natomiast, jeżeli nie będą grać w tym wieku, bardzo dużo tracą.


Optymizmu nie brakuje Jackowi Magierze, którzy wierzy, że sytuacja ulegnie poprawie i polska piłka młodzieżowa małymi kroczkami zacznie zmierzać we właściwym kierunku. Fakt, że poczynione już zostały pierwsze inwestycje w bazę treningową powoduje, że młodzi adepci futbolu nad Wisłą mogą spoglądać w przyszłość z nadzieją na sukcesy.


W tej chwili nie odnosimy jakichś większych sukcesów, ale wszystkie te orliki, boiska, wszystkie te inwestycje, które powodują, że kluby z Ekstraklasy chcą pracować z młodzieżą, mogą sprawić, że może w niedalekiej przyszłości będziemy wygrać z takimi drużynami średnimi w Europie, a potem, mam nadzieję, zaczniemy osiągać sukcesy. To jest oczywiście bardzo optymistyczne z mojego punktu widzenia. Natomiast ja z reguły jestem optymistą i wierzę w to, że przyjdą takie czasy, że trenerzy będą szkolili młodzież, że nie będzie to tak kosztowne, jak jest w tej chwili dla niektórych trenerów – podsumowuje problem Jacek Magiera.


W tej chwili sytuacja nie rysuje się jednak zbyt różowo. PZPN sprawia wrażenie, jakby nie widział problemu. Na stronie oficjalnej związku pojawiają się jedynie krótkie wzmianki na temat meczów kadry młodzieżowej i to w dodatku ze sporym opóźnieniem, tymi drużynami po prostu nikt się nie interesuje. Problem jest poważny, a piłeczka jest odbijana raz w jedną, raz w drugą stronę. Kluby winią związek, a związek uważa, że za brak utalentowanej młodzieży odpowiedzialne są kluby. Rozwiązaniem jest współpraca i sprawny system szkolenia. Jednak w kraju nad Wisłą zawsze łatwiej trochę się pokłócić niż dojść do porozumienia.


Tekst opracowali Grzegorz Ignatowski i Łukasz Koszewski

 
 
 

Autor bloga: Grzegorz Ignatowski

© 2023 by Biz Trends. Proudly created with Wix.com

bottom of page